s
 Nasze opinie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

sevillana budzi do życia

ELA
z wykształcenia bibliotekarka; pasjonuje się historią kultur starożytnych oraz astrofizyką.

Witam wszystkich odwiedza-jących tę stronę. Jestem już od roku w klubie sevillanas i pragnę się podzielić kilkoma refleksjami. Chciałabym powiedzieć, że nigdy nie jest za późno, aby odmienić swoje życie na lepsze, szcze-gólnie gdy już jakiś czas temu przekroczyło się próg młodości. W chwilach, które zmęczonym kobietom przytrafiają się często myślimy, że teraz to już tylko równia pochyła. A to nieprawda! Jest coś takiego w tańcu, szcze-gólnie w tańcu wyraźnie rytmi-cznym jak sevillana, co budzi do życia, obdarza energią. Kiedy wieczorem wychodzę po zaję-ciach i powinnam być prawie nieżywa ze zmęczenia zadaję sobie pytanie jak to się dzieje, że świat wydaje mi się piękniejszy i lepszy. Oczywiście oprócz tańca a właściwie przede wszystkim najważniejsi są ludzie. Ludzie, którzy ten taniec tworzą, którzy się nim posługują jako warsztatem pracy. Bo przecież dzięki nim odkryłam, że nie jestem jeszcze taka stara, że mogę o siebie jeszcze zadbać. Charakter tego tańca i wspomnienia Kasi (intruktorki) są inspiracją do lepszego poznania ludzi i świata, również tego odległego jakim jest ojczyzna sevillanas Hiszpania.
Ten taniec to oczywiście nie tylko frajda, to również wysiłek. Nawet jeśli coś nie wychodzi, nasza instruktorka znajduje argumenty abyśmy uwierzyły w siebie, że damy radę więc ćwiczymy... Aż w końcu widać efetkty tej naszej wspólnej pracy i to jest najważniejsze, jak również klimat i atmosfera życzliwości, które tutaj panują.

W tańcu droga jest celem

BEATA KOŁODZIEJ
biolog; bajkopisarka; autorka wielu wspaniałych książek dla dzieci w tym dobrze znanej dzieciom Solilandii! Zapraszamy na bajkowe klimaty: www.solilandia.pl, www.beata.kolodziej.prv.pl

Sevillaną zaraziła mnie moja siostra. Ku mojemu własnemu zdumieniu. Nie planowałam uczyć się - chciałam tylko oglądać. Flamenco wydało mi się czymś odległym. Pięknym ale niedostępnym. Co innego moja 12-letnia córka - to ona miała rozpocząć naukę u Kasi. Ale skoro już i tak musiałam zawozić ją na lekcje (prawie 30 km!), skoro rodzina wywierała presję i dodawała odwagi to pomyślałam: „Co mi tam, odrobina ruchu nikomu nie zaszkodzi!”.  I tak się zaczęło. A potem już wpadłam po uszy.

Sevillana jest wymagająca! Trzeba zapomnieć o całym bożym świecie i zmagać się z własnym ciałem, emocjami, kompleksami. To absolutnie fantastyczne. Pierwsza lekcja jest najtrudniejsza - jak spojrzeć w lustro i wytrzymać ten widok? Polki są bardzo krytyczne w stosunku do siebie. Niezależnie od wieku, figury i urody. Prawie wszystkie patrzą na swoje odbicie w lustrze z niechęcią, przez pryzmat wszelkich niedoskonałości. Razem jest łatwiej. Uczymy się andaluzyjskiej pogody ducha i akceptacji siebie. Kiedy próbujemy się porównywać, oceniać siebie, koncentrować na technice - znika radość. W Polsce najważniejszy jest cel, czyli wynik. To nas gubi. W tańcu droga jest celem i każdy krok może już sprawiać radość. Sevillana pomaga wyzwolić się z natrętnego samo-krytycyzmu. Przestajemy myśleć o sobie, o problemach, o pracy. Króluje gorący rytm i słoneczna muzyka. Zaczynamy uśmiechać się do siebie i nastrój fiesty powoli udziela się każdemu. To właśnie magia Andaluzji... słoneczny pro-mień w północno-europejskim kra-ju. Sevillana ma jeszcze i tę zaletę, że znakomicie nadaje się na fiesty. Tańczy się ją w różnych układach. Płeć nie ma znaczenia - panowie są mile widziani, ale nie są nie-zbędni. Zabawa jest wspólna i nikt nie podpiera ściany. Kto się zmęczył -   pije czerwone wino lub sok pomarańczowy i uśmiecha się do tańczących. ¡Viva la fiesta! ¡Viva Fuente de la Amapola!

taniec cieszy, wciąga
i
pozwala zapomnieć o stresie

BASIA
z zawodu krawcowa (drugiej takiej ze świecą szukać!); lubi góry i dobrą książkę.

Zawsze lubiłam tańczyć, nie rozwijałam jednak swoich umiejętności technicznych. Muzyką flamenco nie interesowałam się jakoś specjalnie. Uważałam, że chociaż piękna i przejmująca to dla mnie jest zbyt trudna. Oczywiście widząc tancerki podziwiałam je. Zazdrościłam im umiejętności i emocji, które są w stanie pokazać tańcząc. Sam taniec pozostawał poza moim zasięgiem. „Z tym się trzeba urodzić” – myślałam. Pewnie dlatego upłynęło dużo czasu zanim zdecydowałam się zadzwonić do klubu. Jednak zadzwoniłam. Zostałam zaproszona na herbatkę.  Przyszłam akurat w trakcie zajęć.  Okazało się że to nie jest typowe flamenco, tylko taniec o nic nie mówiącej mi nazwie sevillanas (jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że jedno z drugim się wiąże). Popatrzyłam, postanowiłam spróbować. Pierwsze kroki to był koszmar ale zostałam wierząc, że z czasem będzie lepiej. I jest!

Wciąż się uczymy, wciąż wiele przed nami, ale taniec cieszy, wciąga, pozwala zapomnieć o stresie (no chyba że jest to występ publiczny - na zdjęciu Basia po prawej stronie podczas pokazu sevillanas na Targach Tańca 2010).
Świetni ludzie, muzyka, taniec i rodzinna atmosfera – to coś, co trzyma przy „Źródełku”.

 

Istotne jest, żeby oddać się temu
co się kocha w głębi serca i za czym się tęskni

KASIA
terapeutka behawioralna
; pracuje z dziećmi z autyzmem i już na pierwszy rzut oka widać, że to co robi - robi z powołania! Zauroczona Hiszpanią.

Gdy byłam nastolatką , widząc w telewizji kobiety odziane w zwiewne suknie z czerwonym kwiatem we włosach, tupiące w takt hiszpańskiej muzyki, czułam w sercu ukłucie i myślałam: „To niesamowite jak emanują energią, emocjami i jakie to piękne!”. Byłam autentycznie wzruszona. Przez lata obserwowałam na ekranie ludzi z odległych stron (nawet całe klany rodzinne) pochłoniętych rytmami flamenco… Pomimo tak dużej odległości ich radość oddziaływała na moją duszę – a więc patrzyłam i... tęskniłam. To co oni robili było zupełnie egzotyczne, zbyt odległe dla osoby takiej jak ja. Wiedziałam, że u nas istnieją grupy flamenco, czytałam ulotki i zaproszenia ale nie śmiałam z nich korzystać, zanurzona w codzienne obowiązki i kłopoty. Brakowało mi wiary w to, że może się udać. Czułam się jednak „głodna” czegoś, odczuwałam nieprzeparte pragnienie aby dotknąć tej muzyki, musnąć choć kilka podstawowych kroków flamenco. Wydawało mi się to nie do zrealizowania więc pogodziłam się z sytuacją i tylko raz po raz oddawałam się słuchaniu rytmów, które mnie poruszały, cieszyły i dodawały energii.

Aż pewnego dnia usłyszałam o Fuente de la Amapola. Relacje były bardzo pochlebne więc długo się nie zastanawiałam. Wprawdzie z dużą dozą lęku, ale bardzo podekscytowana pomasze-rowałam do „Makowego Źródełka”. To było prawie dwa lata temu. Obecnie, choć już jestem w kwiecie wieku, systematycznie uczęszczam na zajęcia. Ucząc się tańczyć, pracuję nad swoim ciałem w rytmie flamenco. Uczę się pokonywać stres, wstyd, kompleksy i często oblana potem dziękuję Bogu, że mogłam poznać ludzi podobnych do mnie. Wspólnie staramy się okazywać sobie życzliwość i odkrywamy siłę, która tkwi we wspólnym byciu w różnych sytuacjach. Nasza instruktorka z wielką cierpliwością szlifuje nasze umiejętności. To pasjonatka i miłośniczka flamenco. Stara się przekazać mi to, czego sama doświadczyła - siłę tkwiącą w pokonywaniu siebie  i miłość do tej muzyki. Okazało się, że nieważne jest ile kto ma lat i czym się zawodowo zajmuje. Istotne jest, żeby oddać się temu co się kocha w głębi serca i za czym się tęskni... Taniec stał się dla mnie, mimo wielu obowiązków, istotnym i cennym elementem życia. Nigdy nie chciałabym z niego zrezygnować, ponieważ daje mi siłę, wytchnienie a co najważniejsze dzięki niemu czuję się szczęśliwsza!

barwny i radosny świat, który warto odkryć!

Ewa
z zawodu architekt; lubi podróże, stare samochody i zajmuje się amatorsko fotografią.

Do akademii tańca uczęszczam od samych jej początków. Fuente de la Amapola oznacza dosłownie „źródełko makowe”, ale dla mnie to przede wszystkim źródło radości.  Radość przynosi sama nauka tańca - zapamiętywanie kolejnych kroków, układów i uczenie się panowania nad koordynacją własnego ciała w rytmie muzyki flamenco. Prowadząca zajęcia potrafi w niesamowity sposób przekazać innym swoją pasję i miłość do flamenco. Nawet jak my nie mamy siły i chęci do tańca, a nasze myśli błądzą gdzieś wśród codziennych problemów, tuż po przekroczeniu sali zaraża nas swoim entuzjazmem. Sevillanas to mało znany w Polsce taniec. Zapewne istnieją profesjonalne definicje tłumaczące, czym są Sevillanas. W moim odczuciu to taki rodzaj tańca flamenco, który pozwala każdemu poczuć w sobie, choć odrobinę hiszpańskiego temperamentu. To barwny i radosny świat, który warto odkryć!

Potrzeba tylko wytrwałości

MAŁGORZATA
z zawodu ekonomista; pracownik banku; miłośniczka podroży i górskich wędrówek;

Flamenco nigdy nie było moim marzeniem. Nie słuchałam muzyki flamenco, wręcz przeciwnie, pewne rytmy denerwowały mnie. Do tej pory nie oswoiłam się z nimi. Tym bardziej nie wyobrażałam sobie że mogę i że kiedyś będę tańczyć flamenco. Sama tego nie rozumiem i nie wiem jak to się stało ale tańczę sevillanas a to, jakby nie było, rodzaj tańca z rodziny flamenco, który tańczy się na fiestach i w zasadzie gdzie się tylko da.
Ponad dwa lata temu koleżanka powiedziała mi że uczy się tańca hiszpańskiego. Opowiadała jak fajnie bawią się na fiestach. Pewnego dnia zaprosiła mnie na fiestę, na której miała zatańczyć z koleżankami z klubu. Zgodziłam się pójść, ale w głębi duszy miałam już gotowy plan aby szybko się z tej imprezy ulotnić. Powiedzmy tak „po angielsku”… Ponieważ w ogóle mnie to nie interesowało. Efekt końcowy był jednak inny. Nie wiem dlaczego ale na imprezie  zostałam do samego końca. Sama tego nie rozumiem. Zobaczyłam grupę ludzi, którzy świetnie się bawią razem, śmieją się i tańczą… Coś mnie urzekło w tym tańcu, w tych ludziach… nie umiem powiedzieć co... Bardzo lubię tańczyć, bawić się i może dlatego coś mnie wówczas porwało. Poczułam, że też chciałabym do nich dołączyć i postanowiłam uczyć się we Fuente de la Amapola.


Czyżby fotograf uchwycił moment decyzji Gosi (pierwsza po prawej stronie)?

Nie żałuję tej decyzji! Bardzo lubię chodzić na zajęcia. Spotkałam tam wielu świetnych ludzi. Razem tańczymy, śmiejemy się, rozmawiamy, pokonujemy swoje ograniczenia, kompleksy a każdy ma ich niemało. Świetnie spędzamy wspólnie czas ucząc się nowych układów i kroków. Słuchamy radosnych dźwięków sevillanas. Czas spędzony na tańcu nastawia mnie pozytywnie do życia. Odstresowuje! Zapominam o trudnych chwilach, coraz bardziej akceptuje siebie, dostrzegam piękno, które mam w sobie. Polecam ten taniec wszystkim! Warto się potrudzić bo efekty są niesamowite! Potrzeba tylko wytrwałości...